Piosenki:
Żadnych fantazji i patrzeń w lustro
I żadnych rajdów przez sen
Żadnych ekscesów, żadnych pyskówek
Żadnych wydatków na trend
Bez pornografi i innych cudów
Szykujcie siebie i broń
Ogniowe strzelby nowych pomysłów
Złym monopolom na zgon
Nie mów, nie mów skąd mnie znasz
Najlepiej nie mów nic
Jezu
jak się cieszę
Z tych króciutkich wskrzeszeń
Kiedy pełną kieszeń znowu mam
Znowu mogę myśleć
Trochę jakby ściślej
I wymyślać śmiało nowy plan
I pięknie jest
Nieskromnie bardzo jest
Kiedy mija, tak jak wszystko
Ta euforia kilku dniowa
Wstawać i pracować i mieć
Nie bardzo mogę
Nie bardzo mogę nie
Nie bardzo chcę
Jezu jak ja lubię
Jak ja bardzo lubię
Chyba tak nie umie lubić nikt
Lubię się zaszywać
Lubię nadużywać
Szukam wciąż okazji
I je mam
I pięknie jest
NIeskromnie bardzo jest
Głowa
umie łączyć niebo z szyją
Niebo w szyje wpada poprzez głowę
Głowa często lubi być niczyją
I dlatego ciągle jest jak jest
Głowa mówi lubię kiedy mówię
Lubię głowić się i lubię lubić
Lubię łudzić się i łudzę ludzi
Że odcinam się by ich nie nudzić
Głowa widząc flagę mówi flaga
Kolor naszej flagi jest złożony
Kolor górny jest kolorem białym
Kolor dolny to kolor czerwony
Mamy
dzień, mamy każdą noc
Mamy swoje sny i swoje drogi
Tak jak ty rozglądamy się
Chcemy znać ostatnią wersję prawdy
Goni nas lukratywny wieprz
I wszystkim życzymy źle nam z oczu patrzy
Chować się, bo nadbiega tłum
Chyba, że ktoś chce się z tego pośmiać
Wiele rąk i zbyt mało głów
O faszyźmie łatwo dziś nie mówić
Wiele rąk i zbyt mało głów
I nigdy nie mów mi bzdur
Że to dla mnie -O tylko nie to...
Kiedy już walniesz głową w dno,
Wszyscy chcą, by w końcu to się stało
Kiedy już sparszywieją dni
A tobie krwią za długi przyjdzie płacić
Kiedy
już będzie pełono krwi
Wtedy nie krzycz mi bzdur,
Że to dla mnie,
O tylko nie to, o tylko nie to, tylko nie to
Nie nie nie nie nie nie nie nie nie
Papież już nie mówi na pewno nie
Rządy żądzą lepiej, bo ty tak chcesz
Chaos się nadyma, by wypluć sens
Oto nam się kończy XX wiek
Ewo, rewo i Ja...
Rozwijać się i zmieniać chcę
Zmiana każda zmiana podnieca mnie
O nich ciągle myślę i do nich lgnę
Arsenały pełne na wiwat czas
Rozmach daje szansę a wiedza strach
Ewo rewo i Ja...
Rozwijać się i zmieniać chcę
Ciemnych
przejść
Późnych pór
Zakamarków, schodów, wind
Baru, park
Końca tras
Brudnych ulic gdzie jest mrok
Strzeż się tych miejsc
Strzeż się tych miejsc
Tu nie wolno głośno śmiać się
I za dobre mieć ubranie
Strzeż się
Tutaj ludzie złych profesji
Mają swoje oceany
śmierć im podpowiada przyszłość
I co noc, co noc z nich drwi
Strzeż się tych miejsc
Wiązanka
pieśni bojowych
Ja
wiem, że to jest zwykły cyrk, paranoja, wiem
Ja wiem, że to jest zwykły cyrk, paranoja, wiem
Ja wiem, czego chcesz no i znowu sie boję, wiem
Ja wiem, ze to jest zwykły cyrk, paranoja, wiem
Ja wiem, że ty chcesz by sie lała krew
Lecz pytam się z ilu jeszcze serc
Taki
figurole palą w głowę
Gnojku nie masz szans
Taki figurole pieprzą swoje
Gnojku nie masz szans
Żadnych religii, zmartwień
Żadnych analiz, zmian
Taki figurole
Muł
pancerny
Wielki,
pancerny muł
Ma trochę twoich i moich wad
Wielki, pancerny muł
Z tym swoim ciągle upartym łbem
Niewiele mówi, rozpędza się
Idzie jak czołg, idzie jak czołg
I nic nie zatrzyma już go
Muł pancerny, muł pancerny Idzie,
idzie i wie
Wie tylko tyle, że musi iść
Deng, deng kopią go w dupę
A on nerwowo usmiecha się
I nic nie mówi, idzie i wie
Idzie jak czołg, idzie jak czołg
I nic nie zatrzyma już go
Muł pancerny, muł pancerny
Powinność
kurdupelka
Miał
mieć łatwe życie słoń
Bóg dał mu nad kurdupli broń
Trwa zaś powinność wszelka
Mimo tej wady kurdupelka
By zawsze w kłopot wprawiać go
Do góry głowa
Niech się słoń schowa
Do góry podnieś skroń
Goń słonia całe życie, goń
Choć on jest wielki, jak to słoń
Twa zaś powinność wszelka
Mimo tej wady kurdupelka
By zawsze w kłopot wprawiać go
Nas
ranem śmierć się śmieje
Pracował dzień i noc
I nie miał czasu spać
Nie wiem czy umiał jeść
Palił i pił i zmarł
Nad
ranem śmierć się śmieje
I spór rozpieprza domy
A szczury i nadzieje
Wyłażą z wszystkich dziur
Mówiła
kocham wiatr
Robiła masę bzdur
I każdy chciał z nią choć przez chwilę być
Umiała mówić nie, to był jej błąd, jej grzech
Tutaj
wesoło
Dzisiaj wszystko jest możliwe
U Nuncjusza wielki bal
Fred atleta przyjdzie z żoną
Piękna Miki, Henio Kat
Oprócz tanców demonstracja
Fred wypije beczkę snów
Piękna Miki da nam szpagat
Henio z wroga zrobi dwóch
Piekło
dalej lubi bale
Ono wytrwa w swoim szale
Układ tanców się nie zmienia
Już od bardzo wielu lat
Ludzie
mówią, mówią, mówią
Oni mówią, że jest dobrze
Że to zwykła noc przed końcem
I nie warto kłaść się spać
Tutaj,
tutaj
Tutaj wesoło
Tutaj, tutaj
I na około
Siedzi
Siedzi, a chciałby postać
Głowę chciałby podnieść wyżej
Wiem, też to znam Stoję,
a chciałbym lecieć
Głowę chciałbym mieć wysoko
Wiem, też to znam
Lecisz, a nie wiesz dokąd
Idziemy w trudny wiek
Szukamy ciepłych mórz
Nie wiemy gdzie, gdzie one są
Nie wiem, a chciałbym wiedzieć
W informacji też nie wiedzą
Dokąd zmierza świat
Nie wiem, a chciałbym wiedzieć
To
była bardzo gruba Lola
Mówiła, że chce zmieniać świat
I jeśli mam być szczery
A ja od dzisiaj chcę być szczery
To był miły fakt
Ja też bym chciał coś zmieniać
I nawet mogę chlapnąć co
Bo jeśli mam być szczery
A ja od dzisiaj chcę być szczery
To chciałbym ciebie w nią
Zamienić ciebie w nią
Zamienić ciebię w nią
Witajcie w kraju gdzie zadyma (trzyma)
I marsza ładnie gra orkiestra (ekstra)
I jeśli mam być szczery
A ja od dzisiaj chcę być szczery
To już mniej miły fakt
Jeżeli ma być miło
Bo tego pewnie wszyscy chcą
To jeśli mam być szczery
A ja od dzisiaj chcę być szczery
Potrzeba więcej Lol
Potrzeba więcej Lol
Potrzeba więcej Lol
Są wesołe konstytucje
Które mają jeden cel
Chcą oddalać rewolucje
Ale my to mamy gdzieś
Dokładnie tam
Dokładnie tam
Są przewrotne rezolucje
Które mają zgubną treść
Nigdy nikt ich nie przeczyta
Ale my to mamy gdzieś
Dokładnie tam
Dokładnie tam
Niewole
A
jak to jest wam
A tak to jest nam
I nikt to wam tak to nie wali do bram
A wali a wali a puka a kuka
I szybko umyka udając nieuka
Niewole
Niewole
Niewole gnębią nas i psują na sny
Niewole
Niewloe
Niewole robią z nas ponurych i złych
Mamy doś mamy dość mamy dość
Już mamy dość
Wtedy idziemy do ZOO
Niewole
Niewole
Niewole szydzą z nas i patrzą nam w krok
Niewole
Niewole
Niewole śmieją się, że wolność to tłok
Mamy doś mamy dość mamy dość
Już mamy dość
Wtedy idziemy do ZOO
TRAWA
TUKAN
REGE
REGE REGE REGE REGE
Niewole
Wolę
O
Niewolę
Ta
zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu, bo tu mogą bić
Idź do domu, bo tu mogą strzelać
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij
I nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Nie myśl źle o niczym
Lepiej śpij już śpij
śpij
Kupię ci co zechcesz
Mogą być i lody
Tylko zaśnij
śpij
Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
Idź do domu nie oglądaj się
Idź do domu wszystko będzie dobrze
Wojna minie kiedy wróci sen
A teraz śpij
Już śpij
Historia Podwodna naucza wytrwałych
jak tu żyć
Żeby zgnić
Jak zawszę wykwinta omawia dlaczego
Cały sens
Znowu wklęsł
Leć już leć
Gdzie chcesz to leć
A kiedy wrócisz to odpowiedz mi
Że dalej warto mówić nie
I jeszcze o tym ,że to wszystko jest
Nie takie śmieszne jak się chce
Pogarda i miłość znów tańczą ze sobą
W tłumie słów
Dzień po dniu
A wolność gdy zechce podchodzi nam
czasem pode drzwi
Skoro świt
Leć już leć
Gdzie chcesz to leć
A kiedy wrócisz to odpowiedz mi
Że dalej warto mówić nie
I jeszcze o tym ,że to wszystko jest
Nie takie śmieszne jak się chce
Jest jak w niebie
Pieniądze tracą sens
Gdzieś gra obsesja
O łódź podwodną w szkle
Groźna profesja
I więcej nie ma nic
Chyba, że znów ruszy front
Obawiam się, że powstaje plan zatykania trąby
Dokładny plan w którym nie masz już
szpar dziur
Jest jak w niebie..
Reformator.
Reformator,
jak cię mogę
Radość zmienić chciał w kalafior
Udało się, udało się, czy nie
Nie myśl o nim
Jak cię mogę
Mysł o pracy to synonim
Udało się, udało się, czy nie
I dlatego, że ci mogę wszystko dać
Ty śmiejąc się mówisz chodźmy spać
A idiotom zimno
A idiotom zimno
Czas po tieniądz, czas po tieniądz
A kto pyta ten nie wielbłądzik
I dobrze jest
I dobrze jest, jak jest
Reformator może zmieniać
Rozkład łapek po kieszeniach
I więcej nic
I wiecej nic, już nic
Epidemia
epilepsji
Czasu jest jak wojska
Oczy są szalone
Nikt nikomu nic nie mówi
Ciała są trzęsione Epidemia,
epidemia
Epilepsji epidemia Odkładanie
sensu
Mózgi wymylone
Ktoś wymyślił to w złej nocy
Ciała są trzęsione Idzie
informacja
Że trwa perforacja
Czy to deformacje
Czy też inklinacje Nie
wiem nikt
Nie wiem nikt
Wygodnie jest wiedzieć
Wygodnie jest iść spać
Tryki
na start
Pytania
są wciąz takie same
Na przykład dlaczego jest źle?
Od kopa do braw
Od gnoju do gwiazd
Tak przecież jest blisko
Że tylko się pytać i śmiać
Pytania
są wciąż takie śmieszne
Na przykład laczego by nie?
Dlaczego nie ty?
Dlaczego nie ja?
A prawda tak blisko
Że tylko się schylić i brać ją
Tryki
na start
Na start
Wywiad
będzie uczył swych agentów
Jak się cieszę z twych wdzięków
I że kiedy komuś sprytnie stanik zdjąć
Tak bez użycia rąk to błąd
To wielki błąd
Ogromny błąd
Niewybaczalny
Bo komuś stanik zdjąć
Tak bez użycia rąk to błąd
Wywiad ...
Kolorowy
odlot na Paragwaj
Kolorowe odpryski chmur
Dziwnie roztargnione gołębie znowu
Bawić się chcą
Bawić nas chcą, bawić się chcą
A czas nas omija, czas nas omija
Tańczę we śnie, Tańczę we śnie
Bo odtąd dotąd nikt tu nie bywa
I tutaj nijak się nie nazywa
Patrzcie jak się lata
Gdy dupsko jest wolne od bata
Patrzcie jak się lata
Kiedy stać na ...
Kolorwy odlot na Paragwaj
Kolorowe odpryski chmur
Dziwnie roztargnione gołębie znowu
Bawić się chcą
Bawić nas chcą, bawić się chcą
A czas nas omija, czas nas omija
Tańczę we śnie, Tańczę we śnie
Bo odtąd dotąd nikt tu niebywa
I tutaj się nijak nie nazywa
Patrzcie jak się lata
Gdy dupsko jest wolne od bata
Oto jak się lata
Kiedy stać na sny
Tańczę we śnie, tańczę we śnie...
Minął dzień prawie śpię
Gdy z boku słyszę - A sex
Jak ja rano mam wstać
Kiedy ja chcę coś zjeść
To ty chcesz znowu mnie związać
Dłużej tego nie mogę znieść
I bez kolacji nie chcę spać
Ja bez kolacji nie chcę spać
Ja bez kolacji nie chcę spać
Bez kolacji
Oto taki wesoły niewalczyk biednych,
W którym nie nic o tym, że ktoś jest wredny
Na dodatek bezmyślnie stwarza się szansę
By niewalczyk nie wkraczał w żadne niuanse
Wyłapuję mgły
W moje tajne nic
I rozdaję tym, o których wiem, że tego chcą
A poza tym to wiesz, niekoniecznie jest źle
Adres ciągle ten sam od 15 już lat
Pod tym samym adresem
Aż mnie starość rozśmieszy
Będę czekał na Ciebie
Będę czekał na listy
Pisz
Nie mów nie, bo będę myślał, że nie
Powiedz tak, to słowo lepszy mam smak
Nie mów nie, niech jeszcze potrwa ten sen
Bądźmi dziećmi jeszcze raz
Jeszcze raz...
Nie myśl źle gdy mówią o mnie - to bzik
Nie myśl źle bo to nie zmieni już nic
Nie mów źle niech jeszcze potrwa ten sen
Badźmi dziećmi jescze raz
Jeszcze raz...
Kiedyś kupię parasol
I tak jak wszyscy w szarym płaszczu
Zniknę w mgle
Piosenka Wigilijnae
W
ten dzień Ewa uspokaja świat
Kończy rzeź i ogłasza święta
I biedni są, którzy nie sluchali jej
Ona wszystkich zapamięta
Wesołych Świąt, od krwi zaś czystych rąk życzy karp
Zbaw go Boże, zbaw W
ten dzień Ewa uspokaja świat
Kończy rzeź i ogłasza święta
A ja chciałbym tylko ostrzec was
Ze Ewa wszystkich zapamięta
Wesołych Świąt
A z grzechu powstał ksiądz syczy wąż
Zbaw go Boże, zbaw
Mina obelżywa jest to jedna z wielu min
Wszystkich się używa by zboczonko skrzętnie ukryć
Ryju malowany spróbuj nazwać nie nazwane
Ocknij się i nie mów, że ta piącha to są zmiany
Mama a miało już nie być scen Błysnąć
by się chciało, bo sposoby to się zna
Można tak na przykład na cudacznych zagrać skrzypcach
Wszystko jest dla ludzi, więc przyrządzik bierzesz w dłonie
Coć tu jednak nie wychodzi i odrazę budzi
O mama, a miało być jak we snie A
dalej jest jak by nigdy nic
I znów nie wszystkim jest źle
A dalej jak by nigdy nic Kochaj
swój buldożer, bo on nie wie co to dno
Kiedy jest niedobrze i nie mają sensu skrzypce
Bierzesz swą maszynę, ona nigdy nie zawiedzie
Wsiadasz w takie cacko i poprostu sobie jedziesz
Ooooooooo
Mina obelżywa ... Błysnąć
by się chciało, bo sposoby na to są
Od lat wciąż te same
Komu bije dzwon. A komu bije dzwonek
Komu wielki zgon. A komu tylko zgonek
Labirynty mają swój ukryty sens
Nie chciałbym zbyt wiele o tym mówić
Ciemność i marzenia i więcej nie ma nic
Ludzie z labiryntów mogą mieć co chcą
Jednak wybierają zawsze spokój
Ciemność i marzenia i więcej nie chcą nic
Onieśmiela ich każdy dzwięk
W labiryntach nie ma takich słów jak
Frezer
Anulować
Paradygmat
Wiec
Obić - jest
Labirynty mają swój ukryty sens
Nie chciałbym zbyt wiele o ty mówić
Ciemność i marzenia i więcej nie ma nic
A na zewnątrz waleczny świat
Pamiętam tylko przestrzenień
Bezkarny gwałt określeń
Początek snu a potem nic.
Dokładnie to nie wiem jak jest
I za co będą bić w tym roku
Bo chociaż zabawnie jest żyć
Coś złego czai się w półmroku
Znów chcą tobą rządzić abyś nie zabłądził
Wszyscy tacy mądrzy tacy pewni swego małego
W kupy się zbierają, groźne miny mają
Wiwat mówią siła, a tego to nie lubię
Więc zbudź się nim zaczniesz znowu skandować
Zbudź się to niedobry sen
Znowu chcą tobą rządzić żebyś nie zabłądził
Skąd się tacy biorą
No skąd
Dokładnie to nie wiem jak jest
I za co będą bić w tym roku
Bo chociaż zabawnie jest żyć
Coś złego czai się w pół mroku
Ni to zjawa
Ni obstawa
Jakaś presja
Nieciekawa gra
Pieniędzy chcę
Bo jest mi źle
A serca brak
Tłumaczę tak
Po co mi serce
A może to błąd
A może jednak
Warto takie serce mieć
I tak po prostu
Kochać nim co krok
A może jednak z sercem lżej
Pieniądze mam
A jestem sam
A serca brak
Tłumaczę tak
Po co mi serce
A kiedy będzie wszystko wolno wtedy powiedz mi
Rączką cię dotknę tak swawolną, że uniesiesz brwi
Ale wybaczysz mi i choć nie uwierzysz Oo to nie sen
Zostaniesz bez odzieży
A później żeby mieć w pogardzie bo to bawi cię
Wymyślisz dla nas tajny język szydzić będzie lżej
I od niechcenia sprawiać kłopot Oo a tu noc
I na to chyba jeszcze nie nadszedł czas
Niegrzeczni chłopcy znowu straszyć nas chcą
Niegrzecznym chłopcom dwie kule w skroń
Wystrzel
A kiedy będziesz pytać sennie dość fałszywie i bagiennie
po co
To ci odpowiem jeszcze senniej atonalniej choć płomienniej
Po to by w końcu spać spokojniej Oo to nie żart
I na to chyba jeszcze nie nadszedł czas
Niegrzeczni chłopcy znowu straszyć nas chcą
Niegrzecznym chłopcom dwie kule w skroń
Wystrzel
Niech już śpią
Podpływa do mnie aż pod tron
Ogromna wypełniona mgłą
I straszy mnie
Ogromna ryba lufa
Że kiedy powiem jej
Dlaczego we mnie zdechł
Wspaniały anormalny dziki rzęch
To Boże mój odzyskam epolety
I węch
Ej rybo lufo ma no nie dam rady
Ej rybo lufo ma nie wytęp mnie
Bądź zawsze przy mnie lecz bez przesady
Nie zrób za dobrze mi bo będzie źle
Tak jest
Lufa oznacza śmierć
Ryba to czego chce
Lufa już mi nie grozi
Ryba też chyba nie
Gdy demono cicho rzekł
Groźne słowa Lucy fair
Lubiłem słuchać
A on lubił mówić
I tak zawiązał się nasz mały klub
Ty mówiłaś, że to grzech
Że to hucpa i mój pech
Lub jeszcze gorzej oh dopomóż Boże
I wtedy coś zaczeło miąć mi twarz
I to fachowo
Och nie wygłupiaj się
Odwołaj słowo złe
Och nie wygłupiaj się
Odwołaj słowo
Ugotuję cię i zjem
Bo tak było w moim śnie
Nieprawidłowym od sklepanej głowy
I udawania gada cały dzień
A ty mówisz, że to grzech
Że to hucpa i mój pech
Lub jeszcze gorzej och dopomóż Boże
I znowu coś zaczeło miąć mi twarz
I to fachowo
Co z moją głową
Dwuwymiarową
O Boże nie mnij mnie
Lub może mnij mnie mniej
O Boże nie mnij mnie
Lub może mnij mnie mniej
Dla heteroseksualnych i sowizdrzałów
Dla akrobatów demokracji i dla ukwiałów
Dla hodowców dywidenty i dla rolników
Dla papieży dekadentów i pasożytów
Kalafior
Dla królowej tańców disco i dekabrystów
Dla świętego panie tego i aborystów
Dla niewinnych ust proroka i fanatyków
I dla wszystkich co szukają bomby w nocniku
Warzywo złe
Kalafior
Ból
targa mym trzewiem
I nic dalej nie wiem
Ból targa, ból targa
Ból targa, ból targa
Lubią
nas a my lubimy znowu innych
Lubią nas drabina głupich sięga nieba
Lubią nas i więcej nic już nie potrzeba nam
Bo lubią nas
I tylko czasem kiedy zsikam się
Wątpię czy lubią mnie
Wszystko łączy wszystko dzieli
Nie chcę już idei
Nie chcę mieć nadziei
A jak zajdziesz w ciążę książę?
Skądżę! mówi martwy śledź
Lubią nas a my lubimy znowu innych...
Zuzanna zna papieża
A papież Zuzy nie bo skąą
I w tym jest cała bieda
I niepotrzebny swąd
Zuzanno nie załamuj się
Nie mogę tego znieść
Już lepiej wyjedź w góry
Nadając krótkie cześć
No cześć
Cześć
I tak to wygląda oczami Gioconda
Bo zimny jest miłość i twarde ma dno
Zuzanna na rowerze
Wypina to co chce
Bo nowe ma majciochy
A w nich radosną wieść
Zuzanno nie załamuj mnie
Nie mogę tego znieść
Już lepiej wyjedź w góry (autem!)
Nadając krótkie cześć
No cześć
Cześć
No cześć
I tak to wygląda oczami Gioconda
Bo zimny jest miłość i twarde ma dno
Zuzanno proszę upiąć kok
No co?!!!
Zabawny
sen
Znów ktoś mi nasrał na grób
Nie szkodzi
Ważne, że jesteśmy młodzi
Ty lubisz tak
A ja znów to robię na wspak
Kto szybciej
Do prawdy się zbliży ten zniknie
Bawimy się
Bawimy ładnie lub nie
Nieważne
Bo nico niełatwo rozdrażnić
Ono tam jest
A imię jego na E
Paradne
Coś jak Etiopia lecz ładniej
Bawimy się
Bawimy ładnie lub nie
Nieważne
Bo nico niełatwo rozdarżnić
Ono tam jest
Cierpliwie czeka na dzień
Dokładnie
Dokładnie się wszystko razpadnie
Zapadnie
Rozpadnie
Zapadnie
Na ulicach zły mrok
Miasto upadło w sen
Właśnie skończył się film dla mas
Właśnie skończył sie film
Nie dotykaj tych rąk
Są wilgotne i drżą
Nie nastąpi już żaden cud
Cudów nie ma
No i dobranoc aniele
No i dobranoc ułudo
Wykonajmy ten numer śmielej
Nie wahajmy się
Pełno
wielkich drogich aut
Pepsi z lodu o tak
Złote ramy bram bez szans
Żyjmy w zgodzie o tak
W mieście jest nieźle
I każdy ma tu swój dzień
Dzień Górnika o tak
I Hutnika o tak
A ja nie mam dnia
Miastem rządzi czarny elf
Naszych długów o tak
Mówi kupuj to co chcesz
KasaBubu o tak
Żyje się nieźle
Bo każdy ma tu swój dzień
Dzień Górnika a jak
Na trawniku o tak
A ja nie mam dnia
Jestem Nikim co umie tylko spać
Lunatykiem od odkładania spraw
Fanatykiem marzeń
Jeśli miałbym szczerym być
To nie wierzę chyba w nic
Tylko w ten maj
Wszystko zawsze robię sam
I słucham długich zdań
No i mam plan oo
I uchowam się jakoś bo
Bo nakręca mnie to
Że ja nie mam dnia
Pełno wielkich drogich aut
Pepsi z lodu o tak
Złote ramy bram bez szans
Żyjmy w zgodzie o tak...
Żyje się nieźle
Taki
chwiej, że jest mnie mniej
A każdy dzień filcuje mnie
Taki chwiej że jest mnie mniej
I chcę czy nie to serce moje widzę w słoju
Na dnie
To się uraja
To się uraja
To się uraja
To się uraja
Jak polityczna blada kicha
Co tak nerwowo się rozpycha
Chciała by wierzyć w to co szerzy
Chciała by przeżyć lecz nie przeży
Każdego dnia rozglądam się
Którzy to są ci wszyscy święci
Czy aby nie są zbyt daleko stad
Każdego dnia trwa sąd
Taki chwiej że jest mnie mniej
Nie zgadzam się na żadne mniej
Taki chwiej że jest mnie mniej
A to co wiem obraża życia sens wesoły
To się uraja
Krewetek długi rząd otoczył manifestację
degustatorów pulpy
odcinając ją od rzeczywistości dnia poprzedniego
Każdego dnia rozglądam się
Którzy to są ci wszyscy święci
Czy aby nie są zbyt daleko stąd
Każdego dnia rozglądam się
Zimno i pusto a mnie coraz mniej
I pytać już się nie chce i wiedzieć jakby też
Gdzieś w barze pod aniołem
Leniwie tracąc swój cenny czas
Zamawiam Wszystkich Świętych i piję aż do dnia
To się uraja
To się uraja
To się uraja
To się uraja
Jak polityczna blada kicha ...
Co
mnie tak rozpiera
I dokąd to mnie gna
I czemu tak uwiera
We wszystkich nożach
Jest mądrość Boża
I w samopałach zapewne też
I stąd niepewność
Ma niezbyt mała
Czy aby w tym jest grubszy sens
Coś mnie wali w głowę
Nie daje spać
To pewnie jakaś nowa broń
A może opar nie wiem skąd
A nad wieżami niebo
A nad tym niebem tło
A nad tym tłym ogromnym
Wszechświat i to z czego jest całe zło
Na wszystkich rogach
Cytują Boga
I ciekaw jestem co na to Bóg
Czy dalej kocha ludzi
Jak głosi slogan
Czy tylko się uśmiecha wzniecająac kurz
Coś mnie wali w głowę
Nie daje spać
To pewnie jakaś nowa broń
A może opar nie wiem skad
Nie wiem
A nad wieżami niebo
A nad tym niebem tło
A nad tym tłym ogromnym
Wszechświat i to z czego jest całe zło
MTV
Wstaję
nie wiem po co
Wstaję bo chyba warto żyć
Podnoszę się jak król
Choć gębę mam jak szczur
To w głowie echo bzdur
Że w końcu pewnie kimś zostanę
Sam
Wstaję piję mleko
Wstaję chociaż zarzuca mnie
Papieroch sterczy z ust
Jak jezusowy gwóźdż
Przebija mnie do stóp
Przybija mnie do raju ściany
I znów pobite gary
Śpię
Popieram absolutnie sen
Śpię
To takie jest banalne
Zbudzić się obudzić się
Zbudzić się
Wstaję nie wiem po co
Wstaję bo chyba warto żyć
Ktoś znów przestawił czas
Jak stół kolejny raz
I kantów siny znak
Ozdabia mnie jak tatuaże
Tak
Wstaję piję mleko
Wstaję chociaż zarzuca mnie
Już w radiu dają znać
Że u mnie wszystko gra
Więc znowu rozpoczynam
Wymyślanie następnego dnia
I znów pobite gary
Śpię
Popieram absolutnie sen
Śpię
To takie jest banalnie
Zbudzić się obudzić się
Zbudzić się
Kiedyś
wyjdziemy nieśpiąc
Poza to co nam się śni
I rozbłyśniemy aureolą
Wszechświat
się skończy
A ocaleją tylko ci
Co zrozumieli ten dziwoląg
Miłość
Miłość
Miło by było
Oddać
pieniądze
I nie kleić się jak śmieć
Mówić do siebie
Pretendować
I zafalować tak jak światło
Zmieniać się
Olać korpusy
Nie żałować
Zero
zer
W zero jedynkę zmieniam się
Kiedy
w końcu już dojdziemy
Gdzie nie było nigdy nic
I tam zrobimy wielkie koło
Wtedy ci powiem
Czy to ziemię stworzył Bóg
I czy od tego ręce bolą
Zero
zer
W zero jedynkę zmieniam się
Tak tak tak tak
Ja
nawet wiem
Skąd biorą się te wszystkie szmery
W dalekim tle
Abstrakcje śmiałe i etery
A ty coś jesz
I jesteś taka niezmęczona kiczem
Wieje
Wieje i rozwiewa mnie
Wyprowadzam
się wyprowadzam się na górę
Wyprowadzam się w piórnikowym garniturze
Wyprowadzam się wyprowadzam się na górę
Wyprowadzam się i zasilam czarną dziurę
A ty możesz zostać
Posłuchaj
mnie
Syreno nimfo pokręcona
Posłuchaj mnie
Zaśpiewaj żebym z lekka skonał
Bo chociaż wiem
Bo chociaż wiem skąd biorą się te wszystkie szmery w niebie
Wieje
Wieje i rozwiewa mnie
Jak
balon
Nie dotykam niczego
A nico to sen
Podparty falą
A nico to sen
To tylko sen
Raczej
To
chyba już raj
Odjeżdżam jak papamobille
I słyszę raczej
Coś mówi mi raczej
A ja nie wiem co to ma niby znaczyć
Tak
to musi być raj
Po pierwsze tu nikt nie ma faj
Jakoś nie palą
A i po drugie
Tańczą psycho-pas z lekka ziewając
Trzeba
iść do nieba
Tak
W
naturze mamy ciągły ruch
Dotykam
sedna sprawy
Co łamie mnie na pół
Dotykam sedna sprawy
Unoszę się jak duch
Więc żegnaj
Zostałem prorokiem much
Objawiać
muszę prawdy
Okrutny wstrzymać los
Dlatego jestem marny
I marny jest mój tors
Więc żegnaj
Skrzydełka mnie znoszą w mrok
W
naturze mamy ciągły ruch
I zlarwy z larwy z larwy do gwiazd
Dotykam
sedna sprawy
Dotykam twoich ust
A wiedząc co się zdarzy
Unikam szarych smug
Twych rąk
Więc żegnaj
I nie wywymachuj już
Coś
odpada coś odpada i upada
Wirnik
Będzie
bida
Widać fenomenalnie
Bida
A
kiedy będę już aniołem co zapłonął niewygodnie
Jak fenomeny które z nieba strąca końcem boski wiatr
I nie wykręcę się już żadnym karkołomnym paradzwońcem
Od swego personelu personelu personelu personelu personelu
Od naziemnego personelu Boże broń
Już czuję jak mnie muli dreszcz
Ja k czarna dziura wciąga mnie
Już czuję jak mnie muli dreszcz
Bo czarna dziura to do nikąd rura jest
Daj
mi
Chciałbym
powiedzieć że
No chciałbym ale i nie
Raczej nie
Za dużo znaczeń
Pseudo
Dionizy wie
I Karol przez duże "p"
Jak to jest gdy się zobaczy
A ja nie widzę nic
Daj
mi gdzie nie dał nikt
Daj mi wywołaj błysk
Ratuj mnie
Niechże zobaczę
Musi
być jakiś sens
Poza muzyką dance i tłem
Więc daj daj go zobaczyć
Wracać
nie ma już gdzie
Lecz ciągle jest dokąd pójść
Słuchać słów i przeinaczać
Musi
być jakiś sens
Poza muzyką dance i tłem
Więc daj daj go zobaczyć
Ceremonie
Ceremonie
ceremonie
Trzeba by podciągnąć spodnie
Ukryć prawdę obesraną
I powspierać rację stanu
Kara
To kara
Wisząc
trochę niewygodnie
Na substancji ryzykownej
Która to określa byt mój śmiały
Na poziomie dość niedbałym
Kara
To kara za to że się słabo staram
Za pasją pasją a wszystko gaśnie. Kara
Zatańczyć w niebie samego siebie - no nie wiem
Och
mój rezon się zamienia w ozon
A to jest już trochę inny poziom
Więc na co mi te ceremonie
I żenada na odchodne
Allelujaż
W
czarnej trumience
Na osiemnastu złoconych nóżkach śpi
Układ scalony błogosławiony
Swym algorytmem czip
Chwalmy
układ za upór i trud
Chawalmy układ
Chwalmy układ scalony
Chwalmy go
Chwalmy układ za upór i trud
Chwalmy układ
I alleluja śpiewajmy mu
Leon
Leona
dygło w głowę poprzez sen
I pouczało trochę w czym jest rzecz
Leon od nowa nowy nie wie że
Niechcąc być raczej innym inaczej jest
Transcendentalnie
Leon budzi się
Transcendentalnie kroi chleb i je
A nad Leona głową świeci się
To nowy dzień
To nowy dzień jest nad Leonem
Nie
jest dobrze
Od
kalendarzy Leon kupił myśl
Że będzie coraz więcej nowych dni
Transcendentalnie to się wszystko zgadza
Wszystko jest giga
Choć trochę miga
Świat
Nie
jest dobrze
FILIGRANY I MORIOLE
byłeś
gnojem i jak wieprz
bezcześciłeś ciało ezoteryczne
filigrany i moriole
mimpilują w strunę zwijając się
ref.
i powrócą z głębi rur
z piwnic złych i ścieków
a odbiją się od ścian
pozbawią oddechu
byłeś
gnojem i jak wieprz
bezcześciłeś ciało ezoteryczne
migotanie pewnych fal
nieustannie karmi a jakże czas
ref.
i powrócą z głębi rur
z piwnic złych i ścieków
a odbiją się od ścian
pozbawi oddechu
|
|